W porannej rozmowie, w Programie 3 Polskiego Radia Irena Lipowicz, rzecznik praw obywatelskich, wspominając rok 1989 powiedziała: Byliśmy krajem pogardzanym. Nikt nie chciał nam pożyczyć pieniędzy (cytuję z pamięci). Rozmowa odbyła się 4 czerwca br. w rocznicę pierwszych, częściowo wolnych wyborów.
Irena Lipowicz, rzecznik praw obywatelskich Zdj. Program 3 Polskiego Radia Irena Lipowicz, rzecznik praw obywatelskich Zdj. Program 3 Polskiego Radia Chyba większość naszych rodaków nie zdaje sobie sprawy, że do dziś Polska – mimo swych niewątpliwych sukcesów – jest krajem peryferyjnym o znikomym znaczeniu w Europie i na Świecie.
Irena Lipowicz, rzecznik praw obywatelskich
Oczywiście to zaczyna się zmieniać, o czym świadczy także Raport Fundacji Bertelsmanna cytowany przez Gazetę Wyborczą. W artykule „Sprawdzono naszą demokrację. Jesteśmy lepsi niż myślimy” Agnieszka Kublik pisze między innymi:
W ostatnich czterech latach awansowaliśmy z dziesiątego na trzecie miejsce w ocenach demokracji i stanu gospodarki w Europie Środkowo-Wschodniej. (...) Wyniki są dla Polski wprost rewelacyjne: wśród krajów Europy Środkowo-Wschodniej awansowaliśmy z dziesiątego na trzecie miejsce! A jeszcze cztery lata temu Polska zajmowała dwa miejsca siódme (jakość demokracji i stan gospodarki) oraz dziewiąte (jakość zarządzania). Wyprzedzały nas nawet Bułgaria i Chorwacja.
Proszę zwrócić uwagę na to sformułowanie nawet Bułgaria i Chorwacja. Autorka nieświadomie chyba zamanifestowała dystans do tytułu artykułu.
To bardzo charakterystyczne, że w powszechnej świadomości Polaków (tak sądzę, choć nie znam badań na ten temat), nasi rodacy wcale o sobie – jako narodzie – źle nie myślą. Wydaje mi się, że powszechne jest przekonanie, że jesteśmy narodem takim jak Amerykanie, Francuzi, Anglicy i Niemcy. Zdecydowanie „lepsi” od Białorusinów, Bułgarów i Albańczyków. Od „Pepików” to wiadomo. O powszechności tego zjawiska może także świadczyć częste zdziwienie prezentowane przez dziennikarzy przy opisie rozmaitych danych statystycznych objawiające się wypowiedzeniem kwestii: tylko Rumunia i Bułgaria notują gorszy wynik niż Polska. Tak było m.in.: przy omawianiu sprawy wyników badań na temat ilości niedożywionych dzieci. Tak więc jesteśmy doskonali i równi przodującym narodom, tylko kaprys losu, zdrajcy, Targowica i komuniści wypchnęli nas na peryferia.
Nie dokonam tu oczywiście pełnej analizy historiograficznej, ale obiektywnie patrząc na dzieje najnowsze, trzeba powiedzieć, że Polska jest ciągle jednym z najbardziej zacofanych krajów Europy. Kto tego nie widzi nie patrzy bezstronnie.
Naturalnie mamy wiele do odrobienia z powodów historycznych, rozbiory, dwie wyniszczające wojny światowe, nieefektywna gospodarka ery „ustroju sprawiedliwości społecznej” itd. A w 1989 roku – ma słuszność pani Irena Lipowicz – nasza sytuacja była fatalna i, co za tym idzie, wizerunek Polski był kiepski.
Dlatego cieszyć się trzeba, że sytuacja się poprawia. Wbrew malkontentom. Jak pisze Agnieszka Kublik w cytowanym artykule:
W latach 2008-12 nasz PKB wzrósł o ponad 18 proc. A w większości ościennych krajów PKB albo zmalał, albo wzrósł tylko nieznacznie. Nierówności w Polsce maleją, co pokazuje tzw. współczynnik Giniego. W 2011 r. wyniósł u nas 0,31, a na początku tysiąclecia – 0,36 (1 to największa nierówność, 0 – największa równość). Doganiamy średnią Unii Europejskiej. Naturalnie nie jest tak, że to tylko zasługa rządu, jeśli rząd miał jakieś zasługi, to dlatego, że wyborcy taki rząd wybrali.
…a dziś zażywamy kąpieli w jacuzzi
Że idzie ku dobremu, świadczą także takie oto pretensje o jakość usług publicznych. Otóż w Markowicach, dawniej wsi na prawym brzegu Odry, dziś leżącej w granicach miasta Raciborza, mieszkańcy skarżą się na niskie ciśnienie wody w sieci wodociągowej. Radny Franciszek Mandrysz złożył interpelację na sesji Rady Miasta w tej sprawie. Oto jak o sprawie pisze portal naszraciborz.pl:
Kłopot mają nie tylko ci, którzy zainwestowali w drogie urządzenia do wyposażenia łazienek, ale także posiadacze różnego rodzaju ogrodowych zraszaczy. Ciśnienie wody w sieci jest ponoć tak małe, że urządzenia nie działają albo działają słabo, podlewając głównie swoje obudowy a nie trawę bądź spragnionych relaksu markowiczan.
Radny Franciszek Mandrysz dodał, że najgorzej jest w wyższych partiach dzielnicy i zalecił, by „przydławić główny zawór”. Ma to spowodować wzrost ciśnienia do 6 atmosfer. Teraz, jak szacował rajca, jest to od 1,5 do 2.
W skuteczność „przydławienia zaworu” nie wierzy radny Roman Wałach. — Takie są po prostu prawa fizyki — skomentował interpelację kolegi z Markowic.
W moc ciśnienia wierzy natomiast prezydent Mirosław Lenk. — Im większe ciśnienie, tym większe zużycie wody — oznajmił na forum Rady Miasta i obiecał, że poleci Zakładowi Wodociągów i Kanalizacji sprawdzić problem.
Myślę sobie, że w 1989 roku brzmiałoby to jak żart. Mieszkańcom peryferyjnej dzielnicy, peryferyjnego miasta (wybaczcie raciborzanie, moi krajanie) jacuzzi nie chce działać, bo ciśnienie wody jest nieodpowiednie. Naprawdę wyprzedziliśmy Albanię, a nawet Węgry. Może niedługo zrównamy się z Czechami i Słowenią. Wszystko jest możliwe, wszak w latach 50. XX wieku byliśmy bogatsi od Hiszpanów, że o Południowych Koreańczykach nie wspomnę.